08-01-2007Lasy Państwowe: Drewno przydziela komputer
Przemysł meblarski w Polsce zatrudnia ponad 110 tys. osób. Jesteśmy czwartym co do wielkości eksporterem mebli na świecie. Firmom z branży trudno się jednak rozwijać, bo drewna jest za mało, a zasady jego sprzedaży są niejasne. Od stycznia Lasy wprowadziły tzw. rokowania internetowe z użyciem portalu leśno-drzewnego. Nadleśnictwa wystawiają w portalu drewno do sprzedaży w poszczególnych kategoriach: na meble, papier, panele. Internetowa sprzedaż ma wyeliminować korupcję i sprawić, że małe i duże firmy będą miały równe szanse. Na razie jednak przedsiębiorcy straszliwie psioczą. Firmy zainteresowane kupnem drewna muszą najpierw zarejestrować się w portalu - można było to robić już w grudniu. Każda dostaje specjalny numer i kod dostępu. Następnie wpisują do portalu swoje zamówienia. Poszczególne oferty są punktowane. Punkty dostaje się za "dotychczasową historię współpracy" i za proponowaną cenę. Dalej o wszystkim decyduje komputer. - Nie ma tu ręki ludzkiej. My tylko wprowadzamy do systemu pewne dane i dalej to on decyduje, kto i ile drewna dostaje - zapewnia Andrzej Ballaun odpowiedzialny w Lasach Państwowych za wprowadzenie nowego systemu. Tyle że według przedsiębiorców, zamiast eliminować oszustwa, system jeszcze bardziej im sprzyja. - Gdybym chciał zdobyć więcej drewna, mógłbym zarejestrować i zgłosić do systemu firmę tylko po to, aby wystartowała w przetargu. Wzięłaby udział w internetowej sprzedaży i zdobyłaby drewno dla nas. Ale nie zrobiłem tak, bo chciałem być uczciwy - mówi Bogdan Niemczyk, prezes tartaku Tartom w Tomaszowie Mazowieckim i jednocześnie wiceprezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. Nie wszystko jest w systemie Do końca ub.r. za sprzedaż odpowiadało każde nadleśnictwo. Była pokusa korupcji i sprzedaży poza ewidencją. System dyskryminował też mniejszych producentów - nie mogli zawierać długoterminowych umów jak większe firmy. Od 2003 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadził przeciwko Lasom aż 14 postępowań dotyczących dyskryminowania odbiorców drewna. Nowy system nie mógł całkowicie rozwiązać problemu braku drewna. Po prostu jest go za mało. Od kilku lat LP sprzedają ok. 30 mln m sześc. rocznie. Okazało się jednak, że internetowa sprzedaż jeszcze bardziej deficyt zwiększyła. Jak to możliwe? Komputer przydziela drewno na rok z góry. A to oznacza, że Lasy już pod koniec 2006 r. musiały przewidzieć, ile będą miały do sprzedaży drewna w bieżącym roku. Kilka dni temu ogłosiły, że będzie to 25 mln m sześc. - Wszystko przez to, że część drewna - ok. 5 mln m sześc. - Lasy wyłączyły z nowego systemu i sprzedają go na nieuregulowanych zasadach - mówi Tomasz Jańczak, dyrektor firmy Kronospan, producenta m.in. paneli i 13. największego inwestora zagranicznego w Polsce. Lasy się bronią. - Zgodnie z uchwałą komisji leśno-drzewnej (ciało doradcze dyrektora Lasów Państwowych) drewno sprzedawana poza portalem jest przeznaczone nie dla przedsiębiorców, ale m.in. dla klientów indywidualnych na ogrzewanie domów czy na potrzeby samych Lasów, m.in. do budowy leśniczówek czy grodzenia upraw leśnych - mówi Wojciech Skurkiewicz, rzecznik Lasów Państwowych. Przedsiębiorcy mają wątpliwości, czy na ten cel potrzeba aż 5 mln m sześc. (to jedna piąta dla całego przemysłu!). Tymczasem firmy zgłosiły zapotrzebowanie na 34 mln m sześć! Nic więc dziwnego, że gdy w połowie grudnia nowy system przydzielał drewno, część firm nie dostała tyle, ile chciała. Dla swojego zakładu w Mielcu Jańczak chciał 550 tys. m sześc. drewna, dostał o 100 tys. m sześc. mniej. W Szczecinku firma chciała 1,1 mln m sześc., dostała 900 tys. Najbardziej odczuwają to małe i średnie firmy, do których należy 80 proc. całego rynku drzewnego. - Chciałem 19 tys. m sześc. drewna, tyle ile kupowałem do tej pory - mówi Bogdan Niemczyk, prezes zatrudniającego 48 osób Tartomu. System przydzielił mu jednak tylko 60 proc. zamówienia. - Muszę zwolnić jedną zmianę w zakładzie, 12 osób, aby utrzymać produkcję - żali się Niemczyk Podobnie mówi Mirosław Florkiewicz, pełnomocnik Śląskiego Oddziału Izby Gospodarcza Przemysłu Drzewnego, szef Przedsiębiorstwo Przetwórstwa Drzewnego "Gródków" (produkuje tarcicę i wyroby z tarcicy: trumny, opakowania, palety). - Złożyłem zamówienie na 30 tys. m sześc., tyle ile dostałem rok temu, a dostałem 20 - mówi. - To oznacza zmniejszenie produkcji i redukcję zatrudnienia. Ze 120-osobowej załogi prawdopodobnie będę musiał zwolnić ok. 20 proc ludzi - mówi. Mniej drewna w systemie oznacza większy na niego popyt, a więc wzrost ceny. Firmy widzą bowiem, że aby wygrać z konkurencja walkę o niedużą ilość drewna, muszą proponować ceny maksymalne. - To oczywiście korzystne dla Lasów, mniej dla firm - mówi Tomasz Jańczak. Cenę podwyższają też spowodowane przez nowy system absurdalne sytuacje. Zenon Matkowski, prezes firmy Matkowski Meble (miesięcznie produkuje 20 tys. stołów do Ikei, ma też dziesięć własnych salonów), siedzibę firmy ma na zachodzie kraju w Krzyżu Wielkopolskiem, komputer kazał mu jednak część drewna (8 tys. m sześc.) odebrać w województwie... opolskim. - Nie dość, że dostałem mało, to jeszcze muszę płacić dodatkowo za transport. To chore - mówi. Będziemy poprawiać Lasy zdają sobie jednak sprawę, że nowy system nie jest idealny. - Nikt nie jest w stanie opracować idealnego systemu, każdy będzie budził kontrowersje, możliwe są jednak modyfikacje. System będziemy przebudowywać - mówi Andrzej Ballaun. Tymczasem polskie firmy, aby przetrwać, rozglądają się za drewnem za granicą. Ceny drewna z Litwy, Ukrainy, ze Szwecji, z Niemiec czy Rosji są już porównywalne z polskimi. Dwa miesiące temu potentat na rynku wyposażenia wnętrz Ikea zorganizował dla swoich polskich dostawców wyrobów drewnianych wyjazd na targi do Kijowa. Takie polskie firmy jak COM40, Matkowski Meble, Andrewex, Fabryka Mebli "AiB" próbowały nawiązać współpracę z ukraińskimi zakładami drzewnymi. Części już to się udało. Drewno to jeden z motorów polskiej gospodarki. Roczny eksport polskich produktów, do których wytworzenia używa się drewna, ma wartość 8,4 mld euro. W 2005 r. było to prawie 12 proc. całego naszego eksportu! Samych mebli sprzedaliśmy za granicę za ponad 4,5 mld euro. Nic dziwnego, że jesteśmy czwartym na świecie ich producentem (wyprzedzają nas Chiny, Włochy, Niemcy). Tomasz Jańczak prorokuje, że nowy system w połączeniu z silną złotówką i podwyższonymi kosztami pracy sprawi, że Polska przestanie być konkurencyjna. - A to oznacza załamanie eksportu i w konsekwencji spadek rentowności branży. Drewno będzie trudno sprzedać i wrócimy do starego systemu, ale wcześniej wykończymy przemysł - mówi. Źródło: www.wyborcza.pl
wstecz